Czy zakwas na chleb może przetrwać bez karmienia przez rok? W teorii – nie powinien. W praktyce? Poznajcie DZIADKA – mojego zakwasowego emeryta, który od lat udowadnia, że zasady są po to, by je łamać.
Każdy, kto piecze chleb na zakwasie, wie, że wymaga on regularnego dokarmiania, aby mikroorganizmy w nim żyjące miały co jeść i mogły pracować nad fermentacją. Z DZIAADKIEM jest inaczej. To zakwas, na którym... nie piekę chleba. Można powiedzieć, że przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Jego życie toczy się w lodówce, gdzie spędza większość czasu w stanie hibernacji. Od czasu do czasu jeździ ze mną na warsztaty, gdzie służy jako żywy przykład tego, że zakwas może przetrwać w skrajnych warunkach – bez jedzenia, bez uwagi, bez ciepła... i wciąż pozostać aktywny.
Eksperyment, który prowadzę z DZIADKIEM, ma swoje zasady – bardzo proste. Karmię go tylko raz w roku – dokładnie 22 stycznia, w Dzień Dziadka. Tego dnia wyciągam słoik z dolnej półki lodówki, daję mu solidną porcję mąki i wody, zostawiam w cieple i obserwuję, jak wraca do życia.
Ożywa. Bąbelkuje. Fermentuje. Pokazuje, że wciąż ma w sobie moc! A gdy już nasyci się i nabierze sił, znów odkładam go na półkę lodówki, gdzie spokojnie opada na dno pod powierzchnią żółtawego płynu, pachnącego jak dobrze ukwaszony cydr.
Jego historia to dla mnie dowód na to, że zakwas potrafi być niesamowicie odporny, jeśli tylko damy mu odpowiednie warunki. Może przetrwać miesiące bez jedzenia, a potem wrócić do życia – silny i gotowy do pracy.
To także metafora cierpliwości i odpoczynku – czasem mniej znaczy więcej. Nie trzeba karmić codziennie, nie trzeba się martwić na zapas. Czasem wystarczy po prostu zaufać naturze.
A więc, jak co roku, DZIADEK 22 stycznia dostanie swoją porcję jedzenia i kolejne dwanaście miesięcy spokojnie przeczeka w swojej lodówkowej kryjówce. Jak myślicie, ile lat jeszcze wytrzyma?