Próby pieczenia chleba na własnym zakwasie to nie tylko sposób na pyszny domowy wypiek, ale też fascynująca podróż w świat fermentacji. Ostatnio postanowiłem wyjść poza schemat i spróbować czegoś nietypowego: stworzyć zakwas na chleb, wykorzystując jako starter mój własny, domowy sos sojowy. Sos ten fermentował przez 10 miesięcy, oparty na koji, grochu i kaszy gryczanej. Jego smak to czysta eksplozja umami, a zapach przywodzi na myśl najlepsze azjatyckie kuchnie. Z takim bogactwem smaków w tle pomyślałem, że to może być ciekawe wyzwanie.
Na początek wymieszałem fermentujące ziarna z sosu sojowego z jasną mąką pszenną. Proporcje? Intuicyjnie - łyżka gęstych resztek z sojowej fermentacji, trochę wody, dwie czubate łyżki mąki. Całość trafiła do szklanego słoika, szczelnie zakryta. Plan wydawał się prosty: czekać, aż mikroorganizmy z koji i naturalne drożdże zaczną działać.
Jednak od razu pojawił się problem. Fermentacja nie chciała wystartować.
Okazało się, że spora zawartość soli w sosie sojowym była poważną przeszkodą. Sól jest świetnym konserwantem, ale niestety także skutecznie spowalnia rozwój drożdży i bakterii kwasu mlekowego. Pierwszego dnia w słoiku nie działo się nic. Drugiego...trzeciego... również. Zaczęło mnie to martwić, ale postanowiłem się nie poddawać.
Postanowiłem dać zakwasowi nową szansę. Dodałem świeżej wody, aby rozcieńczyć sól, oraz kolejną porcję mąki. Przeniosłem również słoik w cieplejsze miejsce - do inkubatora zakwasu, który utrzymuje stałą, nieco wyższą niż pokojowa temperaturę - ten sposób stworzyłem lepsze środowisko dla fermentacji. Ta strategia okazała się skuteczna – po dwóch, może trzech dniach w słoiku zaczęły pojawiać się małe bąbelki gazu. To był znak, że mikroorganizmy w końcu się rozkręciły.
Gdy zakwas ożył, zacząłem go regularnie karmić. Kluczowym momentem było nauczenie się rozpoznawania cyklu wzrostu i opadania: kiedy zakwas rósł do maksimum, a potem zaczynał opadać, odejmowałem część mieszaniny, dodawałem kolejną porcję mąki i wody i odrobinę ziaren z sosu sojowego. Z każdym kolejnym karmieniem zakwas nabierał siły.
Ale to nie wszystko. Chciałem, by mój chleb miał głęboki smak i bogaty aromat. Dlatego zacząłem wzbogacać dokarmianie o dodatkowe składniki pełne umami: kaszę gryczaną, sproszkowane suszone grzyby shitake i mielone wodorosty kombu (znów uwaga na sól!). Te dodatki nie tylko zwiększały walory smakowe, ale także wzbogacały mikrobiologiczną różnorodność zakwasu.
Po około tygodniu regularnego dokarmiania zakwas osiągnął pełnię sił. Był pełen życia, pachniał lekko orzechowo i kwaśno, ale miał w sobie także nuty głęboko umamiczne – zupełnie inne niż klasyczne zakwasy na bazie jedynie mąki i wody.
Ten eksperyment nauczył mnie kilku rzeczy:
Sól to potężny gracz w fermentacji. Z jednej strony może spowolnić proces, ale z drugiej jeśli pochodzi z naturalnych produktów, nadaje zakwasowi charakterystyczny smak.
Cierpliwość i adaptacja to klucz. Czasami trzeba modyfikować plan i dostosować się do potrzeb fermentujących mikroorganizmów.
Eksperymentowanie z dodatkami to świetna zabawa. Kombinacja klasycznych składników (mąka i woda) z nietypowymi, jak fermentowane ziarna czy grzyby, może otworzyć zupełnie nowe możliwości smakowe.
Jeśli macie w domu coś nietypowego – sos sojowy, miso, albo inne fermentowane cuda – spróbujcie włączyć je do swoich eksperymentów z chlebem. Może też odkryjecie coś niesamowitego!